Skontaktuj się z nami +48 535 397 439
Obserwuj nasze social media

Jak odzyskać 5 godzin tygodniowo?
Oszczędzaj czas i usprawnij komunikację w firmie

Czas w firmie najczęściej ucieka nie przez „duże sprawy”, tylko przez drobne przerywniki: te same pytania zadawane różnym kanałem, decyzje zatrzymane na szefie, rozmowy bez agendy, zadania bez jasnego „gotowe”. W nagraniu poniżej pokazuję, jak odzyskać 5 godzin tygodniowo bez rewolucji: porządkujemy komunikację w jednym miejscu, wprowadzamy krótkie codzienne okno na pytania, tygodniowy przegląd operacyjny, proste progi decyzyjne i dwa bloki pracy głębokiej dziennie; dopinamy to „definicją gotowe” i krótką biblioteką odpowiedzi, żeby nie tłumaczyć w kółko tego samego. Jest też case study z biura rachunkowego, w którym po 30 dniach kalendarz właściciela naprawdę odetchnął. Jeśli chcesz zobaczyć, jak te elementy działają w praktyce i od czego zacząć u siebie, obejrzyj nagranie.

A jeżeli wolisz tylko posłuchać to odtwórz podcast:

Dla tych, którzy wolą przeczytać:

Jeśli codziennie zadajesz sobie pytanie, jak odzyskać 5 godzin tygodniowo, zacznij od jednego miejsca, w którym najczęściej przecieka czas: komunikacji. Nie dlatego, że ludzie „za dużo rozmawiają”. Dlatego, że rozmawiają w złych momentach, w złym formacie i o źle przygotowanych tematach. Gdy to poukładasz, dzień przestaje być pasmem przerywników, a staje się rytmem pracy, który oddaje godziny. W tym tekście pokazuję, jak to zrobić prosto i bez rewolucji. Tak, aby oszczędzać czas i usprawnić komunikację w firmie już w najbliższych dwóch tygodniach.

Dlaczego naprawdę brakuje Ci godzin

W firmach usługowych nie zabija nas „wielki projekt”, tylko drobnica, która co chwilę odrywa od pracy. Ktoś pyta o status klienta, ktoś inny o zgodę na rabat, trzecia osoba dopytuje, „jak to robiliśmy ostatnio”. Każde z tych pytań jest rozsądne. Problem zaczyna się wtedy, gdy wszystkie lądują u właściciela i każde wymaga natychmiastowej reakcji. W efekcie godzina, którą chciałeś przeznaczyć na sprzedaż albo strategię, rozpada się na pięć rozmów po jedenaście minut. Niby nic, a dzień znika.

Na tym polega pułapka: myślimy, że musimy pracować więcej. W rzeczywistości musimy pracować inaczej. I właśnie to zrobiliśmy u Marcina.

Historia Marcina, czyli jak w 30 dni odzyskać 5 godzin tygodniowo

Marcin prowadzi biuro rachunkowe. Sześć osób w zespole, kalendarz dyktowany cyklem miesiąca, dużo spraw „na wczoraj”. Kiedy się poznaliśmy, jego telefon nie milknął, a statusy klientów krążyły między mailem, komunikatorem i szybkimi rozmowami na korytarzu. Na papierze wszystko wyglądało dobrze. W praktyce Marcin codziennie gasił pożary i miał wrażenie, że nikt nie słyszy ustaleń, które przecież „już były”.

Zaczęliśmy od jednej decyzji: od dziś komunikacja ma swój rytm. Wybraliśmy jedno narzędzie jako centrum dowodzenia i prosty szablon zgłaszania tematów. Każdy wpis zawierał cztery elementy: cel, krótki kontekst, propozycję decyzji i termin. Nie chodziło o biurokrację, tylko o to, żeby z wiadomości dało się podjąć decyzję w kilkanaście sekund, a nie po trzech telefonach.

W drugim tygodniu dodaliśmy codzienne okno na pytania. Zespół wiedział, że o 12:30 jest pół godziny, kiedy Marcin jest tylko dla nich. Odpowiadał hurtowo, nie wybijając się z pracy w pozostałych godzinach. Zniknęły setki drobnych przerywników. Co ważne, nie zamknęliśmy ludziom ust. Pokazaliśmy im, kiedy najlepiej pytać, aby firma działała szybciej, a nie wolniej.

Trzeci krok dotyczył decyzji. Zdefiniowaliśmy trzy progi: proste sprawy, niewielkie kwoty i niskie ryzyko decydują specjaliści; średnie – lider zespołu; dopiero najwyższy poziom trafia do właściciela. Po tygodniu okazało się, że większość decyzji wcale nie potrzebuje „pieczątki z góry”. Wystarczy jasne kryterium i nazwisko osoby, która podejmuje decyzję teraz, a nie „kiedy szef będzie mieć chwilę”.

Równolegle Marcin wprowadził dwa bloki pracy głębokiej dziennie – po dziewięćdziesiąt minut każdy. Bez spotkań, bez komunikatorów. Rano brał na warsztat trudne rzeczy, po południu krótkie, ale ważne. Reszta dnia była „otuliną” na współpracę i przeglądy. Po kilku dniach poczuł to, co czuje większość moich klientów: wreszcie można dokończyć temat od A do Z, bez skakania między wątkami.

Zadbaliśmy też o fundamenty jakości. Dla kluczowych etapów pracy powstała prosta „definicja gotowe” – kilka kryteriów, które muszą być spełnione, aby coś uznać za zakończone. To nie jest długa instrukcja. Raczej krótkie „tak/nie” przy najważniejszych krokach. Efekt? Mniej poprawek, mniej ping-ponga, mniej „a ja myślałem, że…”.

Ostatni element to biblioteka odpowiedzi. Najczęstsze pytania opisaliśmy raz i podlinkowaliśmy tam, gdzie te pytania powstają. Gdy wracał temat „jak ustawić raport X”, nie trzeba było już tłumaczyć wszystkiego od zera. Wystarczyło wkleić link. Nowa osoba wdrażała się szybciej, a doświadczeni przestali odpowiadać po raz piąty na to samo.

Po miesiącu policzyliśmy efekt. Liczba przerywników spadła o ponad połowę. Te same wątki omawialiśmy raz, przy wszystkich zainteresowanych. Marcin miał w kalendarzu co najmniej 5 godzin tygodniowo więcej. Odzyskanych bez nadgodzin, za to dzięki jasnym zasadom. A przede wszystkim wróciło poczucie kontroli: wiadomo, gdzie trafiają tematy, kiedy zadajemy pytania i kto decyduje, gdy sprawa nie może czekać.

Jak możesz wdrożyć to u siebie – w wersji „bezboleśnie”

Zacznij od jednego zespołu i jednego procesu, który najbardziej Cię męczy. Wybierz narzędzie, które i tak już macie. Ustal, że wszystkie tematy operacyjne trafiają w jedno miejsce, według jednego formatu. Wprowadź krótkie, codzienne okno na pytania – o stałej porze i trzymaj się go, nawet jeśli pierwszego dnia nikt nie przyjdzie. Zablokuj w kalendarzu dwa bloki pracy głębokiej. Przez tydzień nie zmieniaj nic więcej. Tylko obserwuj.

W drugim tygodniu doprecyzuj progi decyzyjne i nazwij osoby, które podejmują decyzje bez Ciebie. To nie jest „oddawanie władzy”. To jest inwestycja w szybkość działania. Dorysuj do tego dwie lub trzy krótkie checklisty „definicji gotowe” – tam, gdzie najczęściej się mylicie. Dopiero na końcu spisz odpowiedzi na pięć najczęstszych pytań i wklej je w miejsca, gdzie te pytania powstają.

Jeśli zrobisz tylko tyle, poczujesz zmianę. Nie dlatego, że ludzie nagle będą bardziej zdyscyplinowani. Dlatego, że system przestanie wymuszać chaos.

Jak policzyć własny zwrot z czasu

Przez trzy dni licz przerywniki. Wystarczy kartka przy biurku. Zapisuj każdą „małą rzecz”, która przerywa Ci pracę, i ile trwała. Na koniec tygodnia zsumuj to oraz czas, który poświęcasz na odpowiadanie na te same pytania w różnych miejscach. Z mojego doświadczenia po wdrożeniu powyższych zasad odzyskujesz 50–70% tej puli. Dla większości właścicieli to właśnie 5 godzin tygodniowo, a często więcej.

Najczęstsze potknięcia i jak ich uniknąć

Najpierw: nadmierny perfekcjonizm. Nie potrzebujesz idealnego narzędzia ani stu procesów. Wybierz jedno, dopracujesz w marszu. Drugi błąd: rozlewanie spotkań. Tu pomagają timeboxy i „parking” tematów, czyli odłożenie ich na później bez zabierania czasu wszystkim. Trzeci: oczekiwanie, że wszystko zadziała od pierwszego dnia. Zespół potrzebuje dwóch, trzech tygodni, by przyzwyczaić się do nowego rytmu. To normalne.

Podsumowanie

Pytanie jak odzyskać 5 godzin tygodniowo nie ma magicznej odpowiedzi. Ma natomiast zestaw prostych decyzji, które gdy złożysz je w całość dadzą Ci przewagę. Jedno centrum komunikacji, krótkie okno na pytania, jasne progi decyzyjne, bloki pracy głębokiej i kilka „definicji gotowe”. Tyle wystarczy, żeby czas przestał uciekać bocznymi drzwiami. A gdy poczujesz pierwsze efekty, rozszerz ten model na kolejne zespoły. To skalowanie porządku, nie zamieszania.

Jeśli chcesz przejść przez to szybciej i bez krzywych zakrętów, odezwij się. Pomagam poukładać firmy tak, aby właściciele pracowali mniej i zarabiali więcej zaczynając właśnie od odzyskania tych 5 godzin tygodniowo.

Masz jakieś pytania?

Napisz do mnie lub zadzwoń: 535-397-439.

Pozdrawiam,

Piotr

Zapisz się

na Newsletter!